Recenzja filmu

Guwernantka (1940)
Anatole Litvak
Bette Davis
Janet Beecher

O dyskrecji uczuć

"Guwernantka" w reżyserii Anatole Litvaka to jedna z pereł klasyki kina. Powstała w 1940 roku jest wspaniałym, wzruszającym filmem. Wyśmienita obsada, popisująca się wybitnym aktorstwem w
"Guwernantka" w reżyserii Anatole Litvaka to jedna z pereł klasyki kina. Powstała w 1940 roku jest wspaniałym, wzruszającym filmem. Wyśmienita obsada, popisująca się wybitnym aktorstwem w połączeniu ze sprawną reżyserią Litvaka, świetnymi zdjęciami Ernesta Hallera i niezawodną muzyką skomponowaną przez mistrza w swoim fachu Maxa Steinera stanowią gwarant świetnego widowiska. Film bazuje na książce pióra Rachel Lyman Field, która opowiada o losach Henriette Deluzy-Deportes, dobrodusznej guwernantki, która wkracza w z pozoru poukładane życie francuskiej rodziny książęcej. W rzeczywistości w domu państwa de Praslin mają miejsca spory i wydarzenia, które mają doprowadzić do tragedii. Henriette staje się źródłem szczęścia czwórki dzieci, które dotychczas mogły liczyć tylko na miłość ojca. Ten z kolei cierpi katusze, nie odwzajemniając uczuć swojej żony, przewrażliwionej i chorej kobiety. Skromna i do gruntu dobra guwernantka staje się bliska także ich ojcu, co doprowadza do spekulacji i zbrukania oblicza związku, jaki łączy ją z księciem. "Guwernantka" nie jest zwykłym wyciskaczem łez. Padają w niej oczywiście górnolotne słowa o miłości, o jej pięknie. Ale sam film jest także wzruszającym studium tych uczuć i ich demonstracją. Tym sposobem o miłości nie tylko się mówi, ją się także przeżywa. Pokazana jest ona z całkiem krańcowych perspektyw. Twórcy nie przedstawiają żony księcia, Frances, tylko jako okrutnej matki i obłąkanej, nawet podłej osoby. Widz zostaje zapoznany z jej emocjami niekochanej, żebrzącej o miłość kobiety. Grana brawurowo przez nominowaną do Oscara Barbarę O'Neil postać zyskuje przez moment współczucie i swego rodzaju zrozumienie. Z drugiej strony opowieść ta przedstawia nieszczęśliwe życie człowieka, który dla dobra swoich ukochanych dzieci znosi z godnością zachowanie żony, która mu się narzuca i z którą nie łączy go zupełnie nic. Jej szaleństwo musi w końcu doprowadzić do obłędu i jego. Obraz ten to także relacje ciepłej guwernantki z czwórką odtrąconych przez matkę dzieci, która ofiarowuje im to, czego brakuje im do osiągnięcia szczęścia. Film ten to wreszcie cudowny zapis dyskretnego uczucia, którym darzą się Henriette i Theo. Ich relacje, zawsze grzeczne, ale pełne ciepła, nie są do końca tak naprawdę jasne. I mimo że widz nie śledzi wybuchów namiętności czy tego typu wyznań, do końca nie wiadomo, czy są tylko albo aż przyjaciółmi, lub też czy łączy ich piękna miłość. Jednak im bliżej końca, tym reżyser sugestywnie przekonuje nas, świetnie prowadząc Bette Davis i Charlesa Boyera, że jest to czysta, niespotykana i pełna poświęceń miłość. Dlatego, kiedy książę wypiera się tego uczucia przed sądzącymi go władzami, trudno mu uwierzyć. Jednak, jak wyjaśnia tuż przed śmiercią, nie mógł wyjawić prawdy, bo wszyscy wokół zinterpretowaliby tę deklarację jako przyznanie się do romansu z guwernantką. Takich filmów niestety brakuje w dzisiejszym kinie. Czy dzisiejsi twórcy pokusiliby się na przedstawienie tak czystej miłości, gdzie brak choćby jednego, ognistego pocałunku? Na pewno nie w Hollywood. Niestety.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones