Ja tak samo :D

Ja już po sensie kinowym. Tez byłam bardzo ciekawa. Film jest ogólnie wciągający, bo przez cały film nie da sie po prostu oderwać oczu od Lucky Blue. Chociaż poziomem ta produkcja przypomina raczej etiudy studenckie, a scenariusz jakkolwiek poprawny to bardzo ramowy, powiedziałabym, ze balansuje na granicy kiczu. Niezbyt rozbudowane charaktery bohaterów, wszyscy jak jeden maz zostali zbanalizowani. Z jednej strony wrażliwi outsiderzy - ci dobrzy, z drugiej z agresywne osiłki, cale zło tego świata ;).
Sam Lucky gra sredniawo, mam wrażenie, ze więcej w tym filmie jego samego niż granej postaci, ale tragedii nie ma. A wizualna uciecha nieskończona.... ;) Zatem zdecydowanie polecam ten film, nie jako rozrywkę intelektualna, lecz wizualna.