ale to pewnie moje subiektywne odczucie z racji braków odniesienia wynikających z luk w poznawaniu południowoamerykańskiej kinematografii.
Minimalizm w dialogach, maksimum wyrazu w nastroju. Oszczędność formy. Żonglowanie światłem, ciemnością, ciszą, spokojem, ale w tle gdzieś zawsze unosi się szczypta niewiadomego, nieznanego i jakiejś tajemnicy, którą skrywają miejscowi.
Czemu cmentarz jest zamknięty, czemu w wiosce sami starcy, itd.
I to tyleż intrygujące co symboliczne zakończenie…
Miłe zaskoczenie, tym bardziej, że zacząłem oglądać – jak to u mnie – przypadkiem.
A nad tym wszystkim, niczym wisienki na torcie zjawiskowa Lisa Favero i kapitalna w roli starszej pani Sonia Guedes, które razem dają widzowi długo pamiętany duet…
Mnie film zaczarował.