Jeżeli oni wszyscy byli rodziną, wspierali się i tak dalej, czy wiadomo co poróżniło głównego bohatera
z ich szefem? Ten człowiek troszczył się o wszystkich w ich mafii, a wobec jego jedynego okazywał
jawną wrogość. Coś przegapiłam?
No i druga sprawa, czy on nie mógł powiedzieć, że strażnicy więzienni pobili go na rozkaz
prokuratora? Może to by jakoś pomogło.
nie pomogloby by musialby miec dowody na to ze ktos go pobil. Tak jak zaczynal rozprawe i mowil, ze negocjowali z nim aby sypal na swoich, a sedzia go pouczyl ze przy pomówieniach musi miec dowody. W mafii moze i kochal wszystkich, ale nie kazdemu moglo sie to podobac. Wszedzie zabijaja swoich jezeli ci na najwyzszym szczeblu uznaja, ze robi sie ktos za silny itp. Duzo jest teorii
Odkurzam stary post ale to nie chodziło o brak dowodów tylko o to że on nie chciał sypać (nawet jeśli chodzi o strażników) Dowodem byłaby obdukcja gdyby jej zażądał
Kwestia nieprzyznania się to lojalność w rozumieniu Jackiego. On z zasady był przeciwny metodom systemu (np. to 'nie dzwoń po gliny' z początku filmu).
Calabrese to był gangster, bandzior i skur... Miał wrażenie, że działania Jackieego szkodzą jego własnej d.upie. Dlatego się pogniewał. Wpakowałby każdego na sto lat do paki, byle tylko się wywinąć. Oni wcale nie byli rodziną i się nie wspierali. Wiara Jackieego była naiwna i nie prawdziwa. Mafiozi to mafiozi, więc zachowuję się jak mafiozi.
Chyba nikt inteligentny nie miał wątpliwości, że oni wszyscy byli winni...?