Co to był za jeździec na smoku w końcówce bo chyba coś przeoczyłem.
Czemu brat króla chciał zabić posłańca przecież król zgodził się mu pomóc? Czy nie
Trochę śmieszna końcówka jak wybija w pojedynkę tuziny ludzi jak bruce Lee w ściganym.
Syn corysa
Ponieważ Daemon nie chciał pomocy od króla, bo to by znaczyło że sobie nie radzi
Aha czyli to nie on napisał do króla z prośbą o pomoc trochę nie ograniam tych imion i mi się myli
Sam Viserys mówił Radzie że Daemon prędzej zdechnie niż poprosi go o pomoc. Ale i tak mu ją wyśle, bo mimo wszystko wciąż kocha brata i nie chce by zginął. Ja z kolei mam wątpliwości. Czy Daemon po prostu nie chce pomocy od Viserysa bo od początku chciał mu udowodnić że poradzi sobie sam, a przyjmując pomoc pokazał by słabość a to mu niesmak? Czy jest wściekły że Viserys dopiero teraz, po tak długim czasie wyciąga pomocną dłoń, kiedy oni tam wszyscy są na ostatnich nogach i ledwo żyją, żeby odegrać zbawcę?
W tym sensie że Daemon sobie pomyślał coś w stylu:To ja się tu napie*dalam jak głupi dzień w dzień, a Viserysek wysyła mi swoje liczne siły, żeby wygrać za mnie Wojnę o Stopnie, sam siedząc wygodnie na stołku w stolicy. No ni chu chu!
Ten młody na Smoku co krzyczy Dracarys to Laenor Velaryon.
PS. A nie Tommy Lee Jones? ;)
Rozkminiasz dobrze ale raczej nie ma głębszego sensu tylko wkurzył się dlatego bo nie chciał pomocy. Tak ale zmieniłem na bruce Lee bo te scena mi go przypomniała ostra naparzanka a bruce otoczony przez triliony wrogów. W sumie to samego Ściganego nie oglądałem więc Tommy Jones też by może pasował sam tekst wziąłem z chłopaki nie płaczą